czwartek, 19 marca 2009

"Forrest Gump", czyli Ameryka oczami przygłupa.

Pierwszy raz ten film widziałam jak byłam jeszcze o taaaaka malutka. I pamiętam tyle: leciało sobie jakieś białe piórko po całym świecie i w końcu upadło na jakiegoś gościa ubranego na biało. No i wyszłam, bo stwierdziłam, że to musi być głupi film. Wychłostać mnie za to!!!
Ale dość o mnie, pora zacząć o filmie. Mimo, iż film nie ma nic wspólnego z Indiami, Bollywood i SRK jest...no po prostu...genialny. Niezwykle prawdziwa i realistyczna kreacja Toma Hanksa (i pomyśleć, że do tej roli byli brani pod uwagę John Travolta i Bill Murray...), dzięki któremu możemy go wziąć za prawdziwego debila. Nie każdy tak potrafi. Niby się facet poniża i pozwala, żeby ludzie śmiali się z niego w twarz, ale tym samym wzbudza ogromny szacunek. W grze aktorskiej nie ustepują mu jak zwykle wspaniali Gary Sinise i Sally Field. Sinise najpierw jako twardziel na wojnie, nastepnie jako niedołężny kaleka nienawidzący życia, ludzi i świata. Jednak w głębi serca jest wdzięczny poczciwemu Forrestowi, że uratował mu życie. Sally Field starzeje się w filmie tak, że niemal możemy w to uwierzyć. Fabuła, jakby na to nie patrzeć, z mnóstwem niedociągnięć, ale dla widza nieuważnego, czy też "łagodnego" nie robią te potknięcia dużej różnicy. Zasadniczo komediodramat, ale wyciska łzy jak rzadko który melodramat. Duży plus dla niego za to.
Hmm...dlaczego warto ten film obejrzeć? Bo to kawał dobrej historii, cytując głównego bohatera. Nie tylko historii USA, wojny w Wietnamie, ruchu hipisowskiego i tych wszystkich innych. Przede wszystkim to historia dorosłego człowieka, mężczyzny opóźnionego wręcz, budzącego z jednej strony współczucie, z drugiej ukradkowe usmiechy. Człowieka, który "odtąd zawsze kiedy szedł, to biegł" i robił dużo innych ciekawych rzeczy. Wielu snobów zamkniętych w swoich biurach mogłoby mu pozazdrościć takiego życia. To historia pięknej miłości, pełnej niedopowiedzeń, tajemnic i łez. Z jednej strony historia miłości nieszczęśliwej, z drugiej jednak takiej o jakiej każdy z nas w głębi duszy marzy.
Ponadto Forrest jest człowiekiem bardzo pokrzywdzonym przez społeczeństwo, perfidni ludzie nie zauważają złota, którym ów bohater jest pokryty od stóp do głów. A jednak Forrest nie zna takich pojęć jak "zawiść" czy "nienawiść". Do nikogo nie żywi negatywnych uczuć, co czyni go postacią tak idealna, że aż nieprawdziwą. Może właśnie na tym polega ta sławna "magia kina"- na kreowaniu bohaterów skrajnych, abyśmy uwierzyli w nich pomimo ich nieskazitelności zachodzącej wręcz na swoistą dziewiczość.

Moja ocena: 9/10

2 komentarze:

  1. Bardzo fajne... Ja też uwielbiam ten film,Toma Hanksa i prześwietne cytaty Gumpa:) "Life is like a box of chocolate - you never know, what you gonna get":D

    OdpowiedzUsuń
  2. a piórko takie niby nieważne. a tu jednak.

    OdpowiedzUsuń